propatrian propatrian
1023
BLOG

Czy tylko skandal?

propatrian propatrian Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

I. Taka, być może zapomniana lub niedoceniona relacja:

07.05.2010

Choć od katastrofy prezydenckiego samolotu w Smoleńsku minął już prawie miesiąc, ziemia w miejscu tragedii wciąż kryje szczątki ofiar, ich rzeczy osobiste oraz fragmenty rozbitej maszyny.

- Rosjanie zbierali szczątki samolotu i opalali je nad ogniskiem, żeby oddzielić metalowe części od plastikowych - mówi wzburzony mężczyzna. - Pewnie chcieli to potem sprzedać na złom. Widzieliśmy tego całe worki. Pamiętam kobietę, która znalazła paszport, pana, który odkrył szarfę z wieńca prezydenta. Na ziemi walały się puste portfele, fragmenty ubrań, osobiste pamiątki. Od Polaków, których tam spotkałem, a którzy przyjechali kilka dni przede mną, usłyszałem, że wcześniej tych rzeczy nie było widać, bo cały ten obszar przykryty był wodą. Teraz to zostało odsłonięte.http://www.se.pl/wiadomosci/polska/smolensk-miejsce-katastrofy-pladruja-szabrownicy-s_138541.html

Jak widać – przekopanie „do metra w głąb” nie pomogło – rodzi się jednak pytanie: jak do tego doszło? - a raczej: kiedy?

Od razu wyjaśniam, iż nie chodzi o datę „znalezisk” – tę znamy z relacji; chodzi o datę… pojawienia się znalezisk w miejscach, gdzie je znajdywano!

Porównajmy informacje o szarfie – powyższą i tę z Cmentarza Katyńskiego (z godz. ok. 8. dnia Tragedii): Zainteresowanie moje budzi największy wieniec, gdyż nie ma na nim szarfy z nazwiskiem ofiarodawcy, jednak przechodząc za kilkanaście minut zauważam, że przypięta jest na nim szarfa Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej. (http://noweczasy.salon24.pl/475276,wience – za: http://stara.ak.org.pl/grafika/10/tarn/05/katyn.pdf; tamże zdjęcie tego wieńca).

Zobaczmy – dzięki wideo-relacji Andrzeja Zauchy (link tamże) jak wygląda „cudownie odnaleziony” „wieniec Prezydenta”: szarfy są na miejscu!

Sprawdźmy w Archiwum Akt Nowych, czy znajdujący się tam  wieniec, który prezydent RP Lech Kaczyński zamierzał złożyć na grobach oficerów polskich (tamże, za: http://www.pava-swap.org/wydarzenia41.htm) posiada szarfy!

Do tego ten passus: Pamiętam kobietę, która znalazła paszport

II. przytoczmy więc tu teraz inną, bardziej znaną relację opisującą historię znalezienia tego paszportu członka Delegacji:

06 maja 2010

na teren mógł wejść każdy i każdy mógł zabrać ze sobą fragmenty samolotu, czy rzeczy osobiste ofiar, które nie zostały zabezpieczone przez śledczych. Polacy, którzy byli w miejscu katastrofy donoszą o nowych, szokujących znaleziskach. na miejscu katastrofy nadal znajdowane są rzeczy osobiste ofiar i szczątki maszyny. Wczoraj na Kontakt TVN24 dostaliśmy zdjęcia z miejsca katastrofy, na których widać leżące w błocie miejscu katastrofy fragmenty samolotu, części ubrań, pieniądze, portfele. Na antenie TVN24 opowiadał o tym Rafał Dzięciołowski, wiceprezes fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie, który kilka dni temu był pod Smoleńskiem. - Moim zdaniem nie dopełniono wszelkich czynności, które wyczerpałyby czynności procesowe na miejscu. Pozostały tam m.in. dokumenty, my znaleźliśmy polski paszport. Leżał w błocie na wierzchu. To paszport pani Gabrieli Zych. To porażające i wstrząsające - relacjonował. Dzięciołowski opowiadał też o handlu fragmentami samolotu w Smoleńsku. - Gdy wracaliśmy z miejsca katastrofy, podszedł do nas Rosjanin i zaproponował sprzedaż fragmentów poszycia samolotu. Kupiliśmy je za 100 euro.  (http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/znalezli-paszport-fragment-ciala-teraz-na-miejscu-jest-juz-milicja,133203.html na tej stronie także dwie relacje wideo oraz zdjęcie: Paszport Gabrieli Zych, ofiary katastrofy - znaleziony na miejscu tragedii -fot. R. Dzięciołowski) 

I jeszcze jedną:

Na miejscu katastrofy pod Smoleńskiem znaleziono paszport należący do Gabrieli Zych - prezes Stowarzyszenia Rodzina Katyńska w Kaliszu. Mimo zapewnień polskich prokuratorów, że zebrano wszystkie pozostałości po katastrofie cały czas można tam odnaleźć przedmioty należące do ofiar. - Jestem zbulwersowany tą sytuacją. Zapewniano nas, że wszystko jest zabezpieczone, że zebrano tam 1,5 tony wszystkich rzeczy. Rozumiem, że można było tam znaleźć guzik, ale żeby nikt nie zauważył takiego dużego przedmiotu jak paszport? Dla mnie to jest, lekko mówiąc, zaniedbanie - powiedział Radiu Merkury syn Gabrieli Zych- Przemysław.Kobieta, która znalazła paszport na miejscu katastrofy sama skontaktowała się z Przemysławem Zychem i zapewniła go, że odda mu paszport należący do jego matki. http://www.radiomerkury.pl/informacje/pozostale/w-smolensku-znaleziono-paszport-g-zych.html

I porównajmy z poniższą informacją:

przed wylotem zabrano im wszystkim paszporty, złożono w jednym miejscu. (za: http://www.dziennikbaltycki.pl/artykul/390025,ewa-solska-biore-te-obraczke-ze-soba,3,id,t,sa.html) ale i z tą:

nie znalazły się też żadne inne rzeczy należące do prezydenta, poza paszportem dyplomatycznym. http://www.tvp.info/24778832/katastrofa-smolenska-nowe-fakty-po-pomylce-z-rozpoznaniem-ciala-prezydenta-kaczorowskiego - o czym to świaczy?

Dwa szczególiki – dwie poważne przesłanki do niezadanych dotąd pytań:

wcześniej tych rzeczy nie było widać, bo cały ten obszar przykryty był wodą – o jaki „obszar” tu chodzi? czy zgromadzony materiał powypadkowy (tysiące zdjęć) potwierdza istnienie tych niezbadanych bajor? jeśli nie – kiedy mogły powstać?

I najważniejsze pytanie: jak w tych odmętach znalazły się pojedyncze – szarfa i paszport – przedmioty, których tam być nie powinno?

UWAGA: przedmioty te znalazła ekipa dziennikarzy "Gazety Polskiej" - oto odpowiedni fragment ich relacji zamieszczonej także w Salonie24:

Jako pierwszą z gliniastej ziemi wyciągnęłam biało-czerwoną, postrzępioną szarfę z napisem „Prezydent Rzeczpospolitej”. Później odnaleźliśmy kawałki blachy, przewody, fragmenty poszycia samolotu. W końcu w jednej z kałuż nasza koleżanka wyciągnęła paszport. Katarzyna Gójska-Hejke http://autorzygazetypolskiej.salon24.pl/181262,smolenska-gruda-gliny

III. Tu otwiera się uderzająca różnicasposobu myślenia o Tragedii Smoleńskiej; porównajmy postawę dziennikarzy różnych redakcji i... polskich władz:

III.1 odnaleźliśmy kawałki blachy, przewody, fragmenty poszycia samolotu. Przerażeni liczbą szczątków samolotu znajdujących się nadal na miejscu katastrofy, postanowiliśmy, że postaramy się przewieźć do Polski te fragmenty, które wydadzą się nam najistotniejsze dla śledztwa. 3 maja przyjechaliśmy w okolice lotniska w kaloszach (teren jest dość grząski, poruszanie się po nim w normalnych butach jest trudne). Przemierzaliśmy to zaorane pole śmierci powoli. Już po ok. 30 minutach odnalezione kawałki samolotu nie mieściły się w reklamówkach. Zaczęliśmy po prostu wyciągać je z gliny i układać w sterty. Nie mogliśmy zrozumieć, dlaczego władze Rzeczypospolitej nie dokonały oględzin tego miejsca po tym, jak rosyjskie służby zabrały stąd rzekomo wszystkie fragmenty prezydenckiej maszyny. Dlaczego ludzie, którzy przyjechali zwyczajnie pomodlić się na miejscu śmierci przyjaciół, muszą wyręczać polski rząd? W smoleńskiej glinie było dosłownie wszystko – kondensatory, przewody, kawałki urządzeń elektrycznych, skrzydeł samolotu, fragmenty podłogi, uszczelki i mnóstwo pamiątek po pasażerach. Zobaczyłam kilka żółtych pokręconych kabli. Zaczęłam je odkopywać. Po kilku sekundach wydobyłam z ziemi duży fragment urządzenia odpowiedzialnego za sterowanie wypuszczaniem podwozia, wraz z kontrolkami i tabliczką informacyjną z napisem w języku polskim. http://autorzygazetypolskiej.salon24.pl/181262,smolenska-gruda-gliny,2 (Redakcja „Gazety Polskiej” w specjalnym piśmie skierowanym do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta poinformowała, iż znajduje się w posiadaniu fragmentów prezydenckiego Tu-154 M, który rozbił się 10 kwietnia w Smoleńsku. Zadeklarowaliśmy, że przekażemy je polskiej prokuraturze)

III.2. Idziemy po zaoranym polu, wszędzie walają się szczątki wyposażenia samolotu, fragmenty odzieży. Nagle w krzakach znajdujemy jakiś przełącznik. Widać rosyjskie litery, kable. Czujemy, że to nie zwykły kawałek blachy… Podchodzimy do grupy rosyjskich prokuratorów. Przyjechali zaalarmowani przez dziennikarzy telewizji TVN, którzy znaleźli w błocie polskie płyty CD i oficjalnie to zgłosili[rosyjskim] śledczym. Jeden z prokuratorów ogląda naszą część. Nieruchomieje i z papierosem w ustach woła kolegę. Obaj są podekscytowani. Niczego nie ruszaliście, nie przekręcaliście przełączników? – dopytuje nas. Nie – zapewniamy. To może być ważna część dla śledztwa. Zbadamy to – mówią nam śledczy i zabierają znalezisko. („Fakt” – przedruk za: http://www.24.pl/paparazzi-znale-li-wa-n-cz-tu-154/ )

III.3. znaleźliście panel ze wskaźnikami samolotowego urządzenia nawigacyjnego SPU–7. To samolotnoje pieregawornoje ustrojstwo, po prostu radiokompas – tłumaczy nam pilot.– To tabliczka abonencka z kompletu SPU–7, które było dość powszechnie montowane na samolotach produkcji rosyjskiej, także TU–154. Na podstawie miejsca odnalezienia można wnioskować, że jest wysoce prawdopodobne, że znajdowało się na pokładzie, lecz potwierdzić to można tylko na podstawie numeru urządzenia– mówi Faktowi pułkownik pilot Mirosław Grochowski, zastępca szefa polskiej rządowej komisji ds. badania wypadku w Smoleńsku.– To skandal, że znaleźli to dziennikarze, a nie prokuratura i milicja rosyjska – nie kryje wzburzenia jeden z polskichprokuratorów.  Na wieść o znalezisku minister sprawiedliwościKrzysztof Kwiatkowski podziękował dziennikarzom Faktu. – Za to, żeodnaleźli tę część i oddalirosyjskiej prokuraturze w takim stanie, w jakim ją znaleźli. To bardzo ważne dla śledztwa. http://wiadomosci.wp.pl/kat,38126,title,Znalezlismy-czesc-tupolewa-Czy-bedzie-przelom-w-sledztwie,wid,12252779,wiadomosc.html?ticaid=1184a4

IV. 4 miesiące później, wśród wielu tysięcy znalezisk dokonanych podczas dwutygodniowych oględzin (w październiku 2010 r.)  miejsca katastrofy w Smoleńsku, którego dokonała - na wniosek polskiej prokuratury - grupa polskich archeologów i geofizyków (prokuratura podawała, że oględziny miały na celu odnalezienie ewentualnych pozostałych szczątków ofiar, fragmentów samolotu, jego wyposażenia oraz ruchomości należących do osób znajdujących się na pokładzie; odnaleziono wtedy około 30 tys. znalezisk) żadnych tego typu, jak wyżej omówione, sensacji nie odkryto (w kategorii IIA – przedmioty osobiste. Raport Archeologów podaje „przykładowo”… fragment bransolety od zegarka ze stali nierdzewnej CASIO, blaszka zapinki i 6 przęseł, wymiary: 12,5 x 2 cm).

[przy okazji: archeolodzy znaleźli też kilkadziesiąt szczątków, które oddano do badań DNA Rosjanom – jakoś cicho o wynikach,  a jedyny komunikat NPW – z dn. 27.01. 2014 r.(sic!) - w tej kwestii brzmi:  Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie dysponuje materiałami wytworzonymi w trakcie pobytu prokuratora wojskowego oraz polskich archeologów na przełomie września i października 2010 r. w Smoleńsku Wszystkie znaleziska (zinwentaryzowane, zadokumentowane, zapakowane, oznakowane) przekazano Stronie rosyjskiej, która je zabezpieczyła na terenie lotniska w Smoleńsku do czasu przekazania wraku samolotu Stronie polskiej, po zakończeniu prowadzonego przez tamtejsze organa śledztwa. Wyjątek stanowiły szczątki kostne, które przekazano do specjalistycznych analiz. – „przekazano” i cześć pieśni! czy to nie wzruszające?]

 

V. Znane są też inne, sporo późniejsze, polskie relacje o „pokatastroficznych znaleziskach” - np. z wizyty warszawskich radnych w Smoleńsku w dn. 13.03.2012 r.:

[podszedł do nas] człowiek, który zapytał, czy jesteśmy delegacją z Polski. Odpowiedzieliśmy, że owszem, tak. Oznajmił, że ma dla nas trzy reklamówki kawałków samolotu, które przechowywał w pobliskim garażu. Powiedział, że odkupił to od złomiarzy i chciałby oddać polskiej delegacji - kontynuował. Jak mówi Guział, w siatkach - które wyciągnął mężczyzna - samorządowcy rozpoznali szczątki tupolewa i zniszczone spodnie od ciemnego garnituru. - Nie zabraliśmy tych rzeczy. Pozostawiliśmy je na miejscu. Zabranie tych rzeczy mogło być nie tylko szokujące, lecz także nielegalne. Władze Smoleńska, które nam towarzyszyły, powiadomiły w tej sprawie swoją prokuraturę.[W Warszawie] pojechali złożyć zeznania w prokuraturze wojskowej. - Pytano o przebieg zdarzenia, jak natknęliśmy się na szczątki - powiedział na briefingu po przesłuchaniu. - Przekazaliśmy też zdjęcia, zrobione w czasie wizyty w Smoleńsku - dodał. I doprecyzował, że w torbach znajdował się biało-czerwony fragment poszycia, a jedna z części posiadała numery, które sfotografowali. Burmistrz Ursynowa ocenił też: - Mam wrażenie, że polskie państwo zawodzi. Działa rutynowo. Takich znalezisk może być więcej - powiedział i dodał, że nie wystarczy liczyć, że "wycieczki będą znajdować kolejne elementy samolotu". http://tvnwarszawa.tvn24.pl/informacje,news,wyciagnal-trzy-reklamowki-rozpoznalismy-szczatki-tupolewa,38412.html

Uważny czytelnik nie pominął chyba rewelacji o tym, że jedna z części posiadała numery które sfotografowali. A wojskowa prokuratura? Przekazaliśmy też zdjęcia – czy „się zachowały”? numery się zgadzają?  (no myślę: jak po dwóch latach miałyby się nie zgadzać!) a co z numerami na innych, dwa lata wcześniejszych „zdjęciach dokumentalnych polskich śledczych”? są widoczne?

 

Miejmy nadzieję, że nowe śledztwo odpowie na wszystkie postawione pytania w tej notce, w tym na to tu nie wypowiedziane:

czy opisane sytuacje to tylko skandaliczne zaniedbania b. władz i b. śledczych – czy też… podrzucanie dowodów? Bo nawet zastępcy szefa rządowej komisji coś takiego przemknęło przez głowę: W pobliżu lotniska znajdują się zakłady remontowe, które kiedyś dość prężnie działały. Ale nie sądzę, aby urządzenie ktoś sobie po prostu wyrzucił – dodaje Mirosław Grochowski.

propatrian
O mnie propatrian

http://noweczasy.salon24.pl/738866,tragedia-smolenska-katastrofa-przed-katastrofa-i-po-katastrofie http://noweczasy.salon24.pl/573148,archiwa-smolenskie-linki

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka